Aktualności, Energetyka, Energia odnawialna

Energetyczna lawina ruszyła

Mamy pierwszych prosumentów prądu – to rewolucja, nie tylko energetyczna

Demokracja energetyczna – wprowadzamy nowy ustrój?

Jak zarobić na prądzie z przydomowej instalacji?

Mimo niewielkiej opłacalności instalacji prosumenckich szybko przybywa.

Rządzą nami koncerny energetyczne – minister apeluje by przestrzegały prawa, a urzędy prosi by to wymusiły.

Mamy pierwszych 28 prosumentów w Polsce. Osoby te legalnie sprzedają prąd i to bez działalności gospodarczej. Takie są najważniejsze efekty po kilku miesiącach obowiązywania nowych przepisów Prawa energetycznego. Dla wielu to przełom w biurokracji i fiskalizmie. Rewolucja nie tylko energetyczna, ekologiczna ale i społeczna, bo dotyczy wszystkich. Jednak sporo firm już tego nie dożyło – zmiany są mocno spóźnione i niewystarczające. Dodatkowo blokują je koncerny – minister apeluje, by przestrzegały prawa. Dążenie Polaków do niezależności energetycznej jest ogromne, nawet jeśli się to prawie nie opłaca.

– Na podstawie znowelizowanej ustawy Prawo energetyczne z 11 września 2013 r. osoba fizyczna może podłączyć swoją instalację odnawialnych źródeł energii (do 40 kW) do sieci operatora dystrybucyjnego (OSD) i sprzedawać nadwyżki produkowanego prądu. To tzw. prosumument czyli konsument i producent jednocześnie. Wystarczy samo zgłoszenie do OSD. Nie trzeba rejestrować działalności gospodarczej, uzyskiwać warunków przyłączenia, koncesji a nawet jest zwolnienie z opłat – mówi w Programie 1 Polskiego Radia Katarzyna Szwed-Lipińska – Dyrektor Departamentu Systemów Wsparcia w Urzędzie Regulacji Energetyki

Biorąc po uwagę skalę dotychczasowego oporu, biurokracji i fiskalizmu można to nazwać przełomem. Umożliwiono podłączenie mikroinstalacji OZE i uproszczono do minimum całą procedurę. Jednak dla wielu to ciągle za mało. Doświadczenia i opinie praktyków są bardzo różne, wręcz sprzeczne.

– Prosumentom nie podoba się ustalona odgórnie cena, po której mogą odsprzedawać nadwyżki energii z odnawialnego mikroźródła. To tylko 80% ceny prądy z roku ubiegłego. Dziś to 18 groszy za kWh ale traktujmy to jako pierwszy krok – mówi Stanisław Gawłowski, Wiceminister Środowiska.

Każdy może być producentem prądu!

Przykładowo, mała instalacja fotowoltaiczna (PV) o mocy 2-3 kWh, czyli na potrzeby przeciętnego gospodarstwa domowego kosztuje 15-20 tys. zł. Wystarczy 30 m kw. dachu czy działki i może mieć ją każdy. – Zakłady energetyczne nawet sprawnie tu działają. Od daty zgłoszenia, w ciągu 2-3 tygodni operatorzy realizują procedurę i możemy sprzedawać prąd. Spodziewamy się szybkiego wzrostu tej branży, podobnie jak to było z instalacjami solarnymi do podgrzewania wody. Jeszcze kilka lat temu ten rynek raczkował a teraz powstaje ich 100 tys. rocznie. Taka sama skala będzie niebawem z prosumentami sprzedającymi prąd ze swoich fotowoltaicznych mikroinstalacji, a także z pozostałych odnawialnych źródeł energii – prognozuje Mariusz Klimaczak, prezes Banku Ochrony Środowiska.

Dodajmy, że Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska uruchomił właśnie program Prosument, który umożliwia uzyskanie kredytu, pożyczki lub dotacji dla osób fizycznych chcących zainwestować w odnawialne źródła energii. Co równie istotne, ta oferta dotyczy nie tylko posiadaczy domów i działek, ale także innych podmiotów: spółdzielni, wspólnot mieszkaniowych i samorządów. Te również mogą z pomocą państwa inwestować w niezależność energetyczną, ekologię i zmniejszyć opłaty od mieszkańców. Nawet na blokowych balkonach już coraz częściej zauważamy wiatraczki czy panele słoneczne.

Czy to się opłaca?

Sprzedając prąd po 18 groszy za kilowatogodzinę, przy dodatkowo niekorzystnym systemie rozliczeń, jaki proponują operatorzy sieciowi to marny interes. Ale spójrzmy na to szerzej, jako na tzw. koszt uniknięty.

– Na razie możemy mówić raczej o oszczędnościach a nie zarabianiu pieniędzy ale to wcale nie mało. Przede wszystkim zostawiamy w kieszeni około 65 groszy za kilowatogodzinę jeśli sami sobie ją wytworzymy a nie kupimy z zakładu energetycznego. Optymalnym do zrealizowania tego jest zestaw składający się z instalacji fotowoltaicznej, solarnej oraz pompy ciepła. Taka kombinacja jest nawet 7 razy efektywniejsza od np. farmy wiatrowej i do tego powinniśmy dążyć – wyjaśnia – Mariusz Klimaczak, prezes BOŚ Banku.

Kto w Polsce rządzi? Rząd czy korporacje?

W obliczu chociażby niestabilności na Ukrainie znowu myślimy o imporcie energii z odległych części świata (np. gazu z USA). Tymczasem własnych, odnawialnych i ekologicznych zasobów mamy pod dostatkiem. W czym więc problem skoro możemy osiągnąć całkowitą niezależność i bezpieczeństwo energetycznej?

– Duże korporacje energetyczne nie chcę wpuścić na rynek małych producentów i szukają dziury w całym. Domaganie się przez zakłady energetyczne dodatkowych uprawnień, certyfikatów, by móc przyłączyć instalacje jest niedopuszczalnym nadużyciem i skandalem. Zapisy w ustawie i jej intencje są jednoznaczne: podłączenie mikroinstalacji OZE ma być tak samo proste jak np. anteny satelitarnej na dachu. Może to zrobić każdy z uprawnieniami energetycznymi. Oczekuję od zakładów energetycznych, że będą przestrzegały prawa a od stosownych urzędów np. URE że to wymuszą – apeluje – Stanisław Gawłowski, Wiceminister Środowiska.

Mamy pierwszych w Polsce prosumentów.

Są to osoby fizyczne, gospodarstwa domowe, które sprzedają swoje nadwyżki prądu. Jak wygląda sytuacja u 5 największych operatorów systemu dystrybucyjnego obsługujących niemal 100% rynku? Na razie ustaliliśmy 28 już działających instalacji odnawialnych źródeł energii z obszaru obejmującego około 85% rynku (PGE, Tauron, Enea, RWE Stoen i przyzakładowi dystrybutorzy). 228 wniosków od gospodarstw domowych jest w trakcie realizacji. Do tego dodajemy 2 firmy już zarabiające i 121 czekających na podłączenie do sieci (on grid).

– Do sieci TAURON Dystrybucja S.A. przyłączonych jest obecnie 18 mikroinstalacji, które wprowadzają do niej energię elektryczną. Właścicielami są osoby fizyczne nie prowadzące działalności gospodarczej. 90 podmiotów ubiega się o przyłączenie, z czego 50 to osoby fizyczne – informuje Marcin Marzyński, Szef Biura Komunikacji TAURON Dystrybucja S.A.

– Mamy już przyłączone 12 mikroinstacji w tym 10 od osób fizycznych. 172, w tym 120 od osób fizycznych jest w trakcie procedowania – wyliczyła Iwona Stanisławek z Biura Komunikacji PGE Dystrybucja S.A.

– Od wejścia w życie znowelizowanej ustawy Prawo energetyczne tj. od 11 września 2013 roku roku spółka ENEA Operator uruchamia 58 mikroinstalacji osób fizycznych i 19 firmowych – informuje Danuta Tabaka, Kierownik Biura PR i Promocji ENEA Operator Sp. z o.o. Nie wiemy ile z tego już działa. Ze sprawozdania spółki za 2013r. wynika, że wówczas jeszcze nie funkcjonowała żadna. Do RWE Stoen Operator wpłynęło 7 wniosków od osób fizycznych i firm, ale jeszcze żadna instalacja nie sprzedaje energii. Z Energa Operator na razie nie otrzymaliśmy danych.

Operatorzy twierdzą, że nikomu nie odmawiają, ale URE zna takie przypadki. – Wiadomo nam, że w 2013r. było 19 odmów przyłączenia mikroinstalacji – informuje Agnieszka Głośniewska, rzecznik prasowy Urzędu Regulacji Energetyki.

Firmy studzą optymizm

W dzień tanio sprzedajesz, w nocy drogo kupujesz

Wśród przedsiębiorców opinie są bardziej sceptyczne co do rozwoju tej branży OZE. Wielu z nich liczyło, że przełom nastąpi znacznie szybciej i zmiany będą odważniejsze. Wielu nie przetrwało na rynku.

– Z naszych klientów o przyłączenie mikroźródła OZE wystąpiło około 10 osób. Zainteresowanie jest spore, ale kiedy dochodzi do określenia szczegółów dotyczących warunków finansowych, to już sprawa przedstawia się gorzej. Nie opłaca się podłączać fotoogniw do sieci, ponieważ prąd produkowany jest tylko w ciągu dnia. Rzadko kiedy prywatne osoby mogą wykorzystać go będąc np. w pracy. Wieczorem trzeba już płacić za prąd kupowany z zakładu energetycznego po stawce 3 razy większej. Zwrot z takiej instalacji będzie trwał 14 lat – wylicza Piotr Duda z AirGenerator w Gdyni.

– Z pewnością, niewiele się zmieni, jeśli ceny odbioru prądu pozostaną na poziomie 80%. Mędrcy w Warszawie myślą, że jak ktoś ma ogniwa fotowoltaiczne na dachu, to może wszystko sam zużyć i nie musi nic sprzedawać. Niestety przy normalnym użytkowaniu instalacji PV, zużycie własne to tylko około 25% wyprodukowanego prądu. Dopiero dość skomplikowane i kosztowne przygotowanie instalacji i wyposażenie jej w magazyny energii, sterowanie odbiornikami prądu, odpowiednia instalacja grzewcza CO i CWU może ten bilans poprawić. Prostszym rozwiązaniem byłoby rozliczanie z operatorem w cyklach półrocznych, aby móc korzystać z prądu np. wieczorem, w zamian za oddany do sieci, w ciągu dnia. Ale na takim rozwiązaniu koncerny nie zarobią swoich podarowanych im 20 % ceny prądu. W całej ustawie widać, że lobby energetyczne mocno trzyma w ręku ustawodawców i ma gdzieś obywateli – żali się Witold Wawdysz, Prezes Zarządu Sunpark Polska Sp. z o.o. z Poznania

By zakończyć bardziej optymistyczne dodajmy, że nadwyżki energii możemy sprzedawać również swoim sąsiadom, albo je magazynować np. w samochodach z napędem elektrycznym, ale to przyszłość. Powstają zalążki sąsiedzkich spółdzielni energetycznych, co również ma być prawnie uregulowane.

Marcin Piasek

[email protected]

Źródło: biznesiekologia

Mogłoby Ci się również spodobać

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *